Impresje » O Piotrze i Piwnicy słów kilka
Ponieważ 12 września artyści krakowskiej Piwnicy pod Baranami po raz kolejny koncertem przypomną niebywałą i niezwykłą postać Piotra Skrzyneckiego postanowiłam kilka słów poświecić jego osobie.
Anegdot, barwnych historii jest wiele. Trudno jest pisać o tak wielkiej postaci ... Aby nie spłycić, nie nadać zbytnich ram ... biorę głęboki oddech i pozwalam mówić innym.
Oto jedna z opowieści, która w czysty sposób przedstawia osobowość Piotra Skrzyneckiego.
Człowieka żyjącego w artystycznej scenerii, tworzącego każdego dnia. Człowieka, który swoim zaangażowaniem i czarem przyciągał coraz to nowe postaci do Piwnicy po Baranami ... a pojęcie szarej rzeczywistości omijał z uroczym uśmiechem.
Opowiada Leszek Wójtowicz ...
„W 1981 roku - po wielu latach nieobecności - zagraliśmy sześć koncertów tryumfalnie przyjętych w warszawskiej stodole. Na ostatni koncert przyszło ponad 1600 osób. Dwukrotnie więcej, aniżeli może pomieścić sala. Jeden z naszych scenografów powiesił nad fortepianem klatkę na papugę i wsadził tam złote popiersie Lenina. Ba, i jeszcze zapalił świeczkę. I była potem niewyobrażalna awantura na szczeblu Komitetu Centralnego. Zwłaszcza, że na ostatnim koncercie był ambasador rosyjski, a ja śpiewałem piosenkę "Pielgrzymka" o Mauzoleum Lenina. Kiedy wróciliśmy do Krakowa, wezwano Piotra do Komitetu Wojewódzkiego do działu propagandy. Piotr mnie spotkał i pyta: - Leszek, ty jesteś prawnik, to poradź, co robić. Po pierwsze - mówię - nic Piotrze nie gadaj. Naopowiadasz jakiś bzdur i będzie jeszcze większa awantura. Napisz krótkie wyjaśnienie, że nie wiesz, kto to zrobił, podpisz się i tyle. Na drugi dzień go spotykam i mówi mi, że nie chcieli mu podpisać kopii tego oświadczenia. Przerażony pytam - coś ty im nagadał? A Piotr wyciąga zmięty karteluszek...A tam było napisane: "W klatce miała być papuga, ale się nie zmieściła. Więc włożyliśmy, co było pod ręką. Byłem przekonany, że to popiersie Konfucjusza. Okazało się, że to Lenin, ale nie dało się wyjąć. W związku z zaistniałymi faktami, zobowiązuję się na piśmie więcej Lenina do klatki nie wkładać. Podpis: Piotr Skrzynecki." (źródło: www.wojtowicz.net.pl )
Prosto, wyczerpująco i spokojnie Piotr odpowiedział na wezwanie. On po prostu nie mógł inaczej. Wyjaśnił zaistniałą sytuację po swojemu.
Pozdrawiam
Joanna Krzeczkowska
Twój Przewodnik po Krakowie
Anegdot, barwnych historii jest wiele. Trudno jest pisać o tak wielkiej postaci ... Aby nie spłycić, nie nadać zbytnich ram ... biorę głęboki oddech i pozwalam mówić innym.
Oto jedna z opowieści, która w czysty sposób przedstawia osobowość Piotra Skrzyneckiego.
Człowieka żyjącego w artystycznej scenerii, tworzącego każdego dnia. Człowieka, który swoim zaangażowaniem i czarem przyciągał coraz to nowe postaci do Piwnicy po Baranami ... a pojęcie szarej rzeczywistości omijał z uroczym uśmiechem.
Opowiada Leszek Wójtowicz ...
„W 1981 roku - po wielu latach nieobecności - zagraliśmy sześć koncertów tryumfalnie przyjętych w warszawskiej stodole. Na ostatni koncert przyszło ponad 1600 osób. Dwukrotnie więcej, aniżeli może pomieścić sala. Jeden z naszych scenografów powiesił nad fortepianem klatkę na papugę i wsadził tam złote popiersie Lenina. Ba, i jeszcze zapalił świeczkę. I była potem niewyobrażalna awantura na szczeblu Komitetu Centralnego. Zwłaszcza, że na ostatnim koncercie był ambasador rosyjski, a ja śpiewałem piosenkę "Pielgrzymka" o Mauzoleum Lenina. Kiedy wróciliśmy do Krakowa, wezwano Piotra do Komitetu Wojewódzkiego do działu propagandy. Piotr mnie spotkał i pyta: - Leszek, ty jesteś prawnik, to poradź, co robić. Po pierwsze - mówię - nic Piotrze nie gadaj. Naopowiadasz jakiś bzdur i będzie jeszcze większa awantura. Napisz krótkie wyjaśnienie, że nie wiesz, kto to zrobił, podpisz się i tyle. Na drugi dzień go spotykam i mówi mi, że nie chcieli mu podpisać kopii tego oświadczenia. Przerażony pytam - coś ty im nagadał? A Piotr wyciąga zmięty karteluszek...A tam było napisane: "W klatce miała być papuga, ale się nie zmieściła. Więc włożyliśmy, co było pod ręką. Byłem przekonany, że to popiersie Konfucjusza. Okazało się, że to Lenin, ale nie dało się wyjąć. W związku z zaistniałymi faktami, zobowiązuję się na piśmie więcej Lenina do klatki nie wkładać. Podpis: Piotr Skrzynecki." (źródło: www.wojtowicz.net.pl )
Prosto, wyczerpująco i spokojnie Piotr odpowiedział na wezwanie. On po prostu nie mógł inaczej. Wyjaśnił zaistniałą sytuację po swojemu.
Pozdrawiam
Joanna Krzeczkowska
Twój Przewodnik po Krakowie